W Dolinie Burhi Gandaki pod Manaslu. © himalaje.pl
Żeby coś utkać, czy to materiał na ubranie czy chodnik lub dywan potrzebujemy wełny. Zatem, krok po kroku: lokalizujemy owcę, zagadujemy ją i strzyżemy. Owcę puszczamy wolno. Pozyskaną wełnę myjemy w zimnej wodzie. Suszymy na słońcu i gręplujemy, czyli rozczesujemy. Do gręplowania służą bhasyakawa [cz. bhasjakała] - dwie deseczki z uchwytami nabite kolcami z grubego drutu. Kiedy już mamy wełnę rozczesaną przędziemy z niej nić. Potrzebujemy do tego wrzeciona, zwanego w Nepalu phang. Teraz możemy się wspomóc prostym kołowrotkiem, czyli kholo. Mamy już przędzę w kłębku. Czas na barwienie. Dzisiaj powszechne w użyciu są importowane barwniki, nad czym ubolewają tradycjonaliści postulując powrót do tych naturalnych. Do niedawna jednak używano wyłącznie barwników pochodzących z roślin lub minerałów.
W Dolinie Burhi Gandaki pod Manaslu. © himalaje.pl
Ciekawym przykładem tego drugiego typu jest niebieski barwnik zwany ranje [cz. randźje] pozyskiwany ze specyficznego rodzaju gliny występującego tylko w Mustangu i na północnym zachodzie Nepalu. Glinę trzeba najpierw sproszkować, następnie umieścić w miedzianym naczyniu i gotować w piwie. Teraz niespodzianka, mieszamy to wszystko z kozim łajnem. Barwnik nabiera mocy przez miesiąc podczas postępującej fermentacji. Kiedy barwnik jest już gotowy zanurzamy w nim włóczkę. Dla uzyskania jasnoniebieskiego koloru wystarczy pięć minut, głęboko niebieską barwę otrzymamy po 20-30 minutach. Barwnik żółty otrzymamy z płatków kwiatów suszonych na słońcu. Po wysuszeniu płatki są proszkowane i gotowane w wodzie. Barwnik brązowy zawdzięczamy korze orzecha włoskiego (Juglans regia). Zabarwiona włóczka jest rozwieszana na drewnianych poprzeczkach, tak by cała schła w możliwie równym tempie.
W Dolinie Burhi Gandaki pod Manaslu. © himalaje.pl
Na podstawie C.L. Gajurel i K.K. Vaidya "Traditional Art and Crafts of Nepal" S. Chand @ Company Ltd, Ram Nagar, New Delhi 1994
oraz rozmów z tkaczkami z gór i barwiarzami z Bhaktapuru.
cdn.